NaMierzeje.pl
AKTUALNOŚCI

Czy będą dodatkowe ograniczenia na plażach?

W kolejnej fazie luzowania obostrzeń związanych z pandemią rząd zezwolił między innymi na otwarcie obiektów noclegowych oraz wstęp do lasów i na plaże. Czy będą dodatkowe ograniczenia na plażach? Tego na razie jeszcze nie wiadomo, ale nie wykluczają tego lokalne władze. Jeśli myślicie, że spędzicie spokojne wakacje nad Bałtykiem, możecie się zawieść.

Żadne restrykcje nie zostały jeszcze oficjalnie wprowadzone. Jednak coraz głośniej mówi się o limitach osób, które mogłyby przebywać na określonej powierzchni. Zgodnie z dzisiejszymi regulacjami, na plażach – podobnie jak w innych miejscach publicznych – obowiązuje dystans dwóch metrów od drugiej osoby. Na plażach wciąż należy także nosić maseczki ochronne lub zasłaniać twarz i nos w inny sposób.

REKLAMA

Jak zachować dystans dwóch metrów w sklepie, w którym szerokość alejki wynosi zaledwie 150 centymetrów? Niewykonalne. Każdy o tym wie i w efekcie nikt nic sobie z tego nie robi. Fakt, na plażach jest zdecydowanie więcej miejsca. Jednak przy oczekiwanym najeździe turystów na polskie wybrzeże, restrykcyjne przestrzeganie takiej zasady jest po prostu niemożliwe. Dodatkowe pomysły, które zakładają, że na piętnastu metrach kwadratowych będzie mogła przebywać maksymalnie jedna osoba, co już zupełnym matriksem. No bo jak to rozumieć? Przy wejściach na plażę będą stały bramki z licznikami? Aby znaleźć swoje miejsce, trzeba będzie się ustawić w kolejce o 5 rano? Poranki nad morzem są cudowne, ale bez przesady… Z jednej strony takie zasady mają przyczynić się do ograniczenia rozprzestrzeniania wirusa, z drugiej, wydają się jednak być tylko pustym urzędniczym przepisem. Do tego przepisem oderwanym od prawdziwego życia.

PRZEPIS DLA PRZEPISU

Trudno liczyć na stuprocentową karność turystów. Trudno spodziewać się, że nikt nie wejdzie na plażę z jej jednej lub drugiej strony, nawet całkiem nieświadomie, spacerując wzdłuż brzegu. Przecież plaża na Mierzei Wiślanej ciągnie się przez 50 kilometrów. Jaki jest więc sens wprowadzania obostrzeń, które nie mają żadnych szans powodzenia, a doprowadzą wyłącznie do frustracji i następującej po niej agresji?

Być może Pan Premier albo Pan Minister spędzają wakacje wyłącznie w luksusowych, zamkniętych ośrodkach z prywatną plażą. Tam łatwo zapanować nad garstką turystów. Ale wzdłuż Mierzei znajduje się setka wejść na piaszczyste plaże, ciągnące się od Sobieszewa do Piasków. Takie ograniczenia na plażach wydają się więc być całkowitą abstrakcją. Zresztą oznaki całkowitego oderwania od rzeczywistości tych, którzy podejmują decyzje widzieliśmy już przy poprzedniej fali „odmrażania” gospodarki.

Pomorskie oddziały Sanepidu zarzucane były pytaniami od właścicieli apartamentów i domków letniskowych, którzy nie mieli pojęcia, jak interpretować przepisy, mówiące o maksymalnej liczbie gości „w pokojach”. A co, jeśli domek ma cztery pokoje? Niestety Sanepid także  nie znał odpowiedzi i bezradnie rozkładał ręce, a jego pracownicy kręcili głowami z bezsilnością. W efekcie wielu właścicieli pensjonatów czy ośrodków zdecydowało „na wszelki wypadek” nie otwierać swoich obiektów. Może decydenci nie kwaterują się w domkach albo apartamentach ze średniej półki? Zapewne spędzają wolny czas w pięciogwiazdkowych hotelach i nie znają pojęcia innego noclegu, niż pokój…

Nie jesteśmy przeciwnikami wprowadzania ograniczeń i zasad, które mogą zmniejszyć ryzyko transmisji wirusa. To zbyt poważna sprawa, żeby traktować ją z lekceważeniem. Ale może się okazać, że uniemożliwienie legalnego korzystania z plaży ogromnej większości turystów spowoduje masowe odwoływanie rezerwacji i wakacyjnych pobytów. A to z kolei odbije się czkawką za kilka miesięcy, kiedy lokalny biznes turystyczny będzie lizał rany. Restrykcje i ograniczenia na plażach – tak, ale z rozsądkiem.

ZOBACZ TEŻ:
Zobacz też

🌞 Polecane oferty

REKLAMA

🌞 Wideo z Mierzei Wiślanej

REKLAMA