NaMierzeje.pl
AKTUALNOŚCIJANTAR

Tragedia w Jantarze. Kolejna nauczka?

Tragedia w Jantarze. W wodach Bałtyku utonął 37-letni mężczyzna. Dwie inne osoby udało się wyciągnąć z wody na brzeg. Zwłoki mężczyzny zlokalizowano przy pomocy drona dopiero po dwóch godzinach.

  • akcja ratunkowa w Jantarze była utrudniona przez brak „korytarza życia”
  • bezpieczeństwo na plażach wymaga zdrowego rozsądku i… jasnych przepisów
  • nieodpowiedzialne zachowanie na plażach pozostaje praktycznie bez konsekwencji
REKLAMA

Okres wakacyjno-urlopowy to tradycyjnie czas, kiedy wzrasta liczba utonięć we wszystkich akwenach – morzu, jeziorach i rzekach. Takich tragicznych wydarzeń nie da się całkowicie uniknąć, można jednak zminimalizować ryzyko i ułatwić prowadzenie akcji ratowniczych. Do tego niezbędna jest świadomość zagrożenia, ale także zdrowy rozsądek i umiejętność przewidywania. Z drugiej strony, przydałoby się jednoznaczne i jasne przepisy.

Podczas akcji na plaży w Jantarze ekipy ratunkowe miały problemy z bezproblemowym i szybkim dotarciem na miejsce tragedii. Turyści odpoczywający na plaży nie zdawali sobie sprawy z tego, co się dzieje i w efekcie nie byli w stanie utworzyć „korytarza życia”, dzięki któremu pojazdy służb ratowniczych mogłyby błyskawicznie dostać się w odpowiednie miejsce. Tyle, że taki korytarz powinien być utworzony na stałe – niezależnie od tego, czy jest w danej chwili potrzebny, czy nie.

Dlaczego tak się nie dzieje? Przyczyn jest wiele i leżą one po obu stronach – zarówno odpoczywających na plaży, jak i… ustawodawcy.

Plażowicze w trybie wakacyjnym

Turyści wędrujący w każdy pogodny dzień wakacji na plażę często wyłączają myślenie. A właściwie należałoby powiedzieć, że pozostawiają tylko tę część, odpowiadającą za „Ja”. Wędrują środkiem ulicy, na której nie powinno ich być, urządzają rodzinne eskapady z dziećmi na całej szerokości tras rowerowych, pomimo, że tuz obok jest chodnik i wreszcie rozkładają koce i parawany w miejscach, w których nie powinni tego robić. Tłumy leżące na piasku przy zjazdach oznakowanych zakazami plażowania, to codzienny obrazek nad polskim morzem. Byle bliżej do baru z piwem i budki z goframi.

Podobnie jest w pierwszej linii brzegowej, gdzie często parawany praktycznie wchodzą do wody. Nikt nie przejdzie i nie przejedzie, ale turysta ma swój „prywatny” kawałek morza. Niestety w sytuacjach krytycznych pozbieranie tego towarzystwa zajmuje długie minuty, które dla innych oznaczają życie lub śmierć.

REKLAMA
Nieśmiertelni bohaterowie

W wakacje na plażach w większych miejscowościach znajdują się strzeżone kąpieliska, na których nad bezpieczeństwem turystów czuwają doświadczeni ratownicy. Kąpiel i pływanie w morzu poza wyznaczonymi obszarami wiąże się z ryzykiem, bo na morskie fale i wsteczne prądy nie ma mocnych.

„Morze jest żywiołem o wiele silniejszym od człowieka. Wsteczne prądy stanowią ogromne zagrożenie, bo często nie widać ich gołym okiem. Nawet doświadczeni pływacy nie powinni szaleć między falami, bo nie maja z nimi żadnych szans” – tłumaczy nam Krystian, ratownik morski z wieloletnim doświadczeniem.

Niestety często brawura łączy się z alkoholem. Po kilku drinkach albo piwach poziom „nieśmiertelności” gwałtownie wzrasta – tyle, że proporcjonalnie do ryzyka. I proporcjonalnie do głupoty.

Przepisy, a raczej ich brak

Co o „korytarzach życia” na plażach mówią przepisy? Właściwie nic. Nie ma konkretnych regulacji określających, jak taki korytarz ma wyglądać ani gdzie powinien zostać utworzony. Takich informacji brak także często na plażach, więc turyści mogą czuć się zdezorientowani, kiedy nagle za ich plecami pojawiają się pojazdy służb ratunkowych na sygnale. Oczywiście pozostaje zdrowy rozsądek, jednak nie da się przewidzieć wszystkiego.

Nieco inaczej jest w przypadku kąpieli pod wpływem alkoholu. Tu już należy liczyć się z mandatem, ale jego wysokość to maksymalnie 500 złotych. Jeszcze śmieszniejsza kara grozi za niezastosowanie się do poleceń ratownika, który ma prawo wyprosić pijaną osobę z kąpieliska. Za zignorowanie takiego polecenia można otrzymać mandat od… 20 złotych. W rzeczywistości takie mandaty nie są wystawiane, bo ich wypisanie wiąże się ze skomplikowaną procedurą. Poza tym, w zestawieniu z kosztami akcji ratunkowej, wysokość potencjalnej kary jest zdecydowanie za niska.

REKLAMA
Nieuchronność kary

Nie wszędzie jest tak samo. Na wielu kąpieliskach w południowej Europie widzieliśmy wyraźnie wyznaczone pasy piasku łączące wejścia na plażę ze stanowiskami ratowników, oraz same stanowiska z linią brzegową. Nie ma tam leżaków ani parawanów, bo za plażowanie w tej strefie natychmiast wystawiany jest mandat w wysokości kilkuset Euro. Jak widać jest to więc wyłącznie kwestia skuteczności i nieuchronności kary.

Co możemy zrobić, aby po wakacjach wrócić do domu w takim samym składzie, w jakim przyjechaliśmy na plażę? Czasem wystarczy tylko włączyć myślenie.

Zobacz też

🌞 Polecane oferty

REKLAMA
Nadzalewowa Kolej Drezynowa | NaMierzeje.pl

🌞 Wideo z Mierzei Wiślanej

REKLAMA